Znalezienie pracy było jak szukanie igły w stogu siana. Pytał po sklepach, przeróżnych barach bądź restauracjach. Nawet bywał na stacjach paliw oraz auto punktach. Mimo iż nie posiadał zbytniej wiedzy odnośnie motoryzacji, chciał chwytać się każdej możliwej fuchy, bo przecież do wszystkiego można dojść z czasem. Niestety każdy rozkładał przed nim ramiona mówiąc, że nikogo nie potrzebują. Strasznie go to męczyło, nie chciał ciągnąć pieniędzy od przyszywanej rodziny, zwłaszcza że od jakiegoś czasu odczuwał z ich strony niechęć i pogardę względem siebie. No tak, nie był ich ślubnym dzieckiem, został adoptowany poprzez znajomości. Mieszkał w kawalerce na przedmieściach, uwielbiał ciszę jak i spokój, lecz rzadko w niej bywał. Zazwyczaj od rana do wieczora biegał po mieście roznosząc wszędzie CV. Albo mu odmawiano, albo obiecywali oddzwonić po kilku dniach. Nigdy jednak nie otrzymał odpowiedzi. Kumulował w sobie gniew, rozczarowanie, może rozgoryczenie. Na zewnątrz wciąż zgrywał lekko ducha uśmiechającego się i nie myślącego o wszelkich problemach. Wieczorami siadał przy stole, by móc w spokoju popijać gin z colą. Taki był właśnie Hiiragi Shinya. Jak na swój młody wiek radził sobie całkiem nieźle, póki otrzymywał "kieszonkowe". Wiedział, że pobłażliwość w jego stosunku wkrótce dobiegnie końca. Czuł że ten moment nadejdzie lada moment, a on nie jest na to w żaden sposób przygotowany. Podczas rodzinnych spotkań, o ile można było tak je nazwać, z ust nie tylko Seishiro, ale również ojca padały niezbyt przychylne komentarze. Był niczym obcy, tolerowany tylko i wyłącznie przez Shinoę. Jedyną osobą, która tak naprawdę go wspierała i lubiła była mała fioletowo włosa dziewczynka. O nic nie pytała, dla niej był silnym, starszym braciszkiem. Neutralnymi postaciami została Mahiru i Kureto. Nie reagowali na jego obecność w żaden sposób. Nie miał o to do nich pretensji. Skoro traktowali go jak ducha, to on traktował tak samo ich. W końcu ogarnął siebie i opuścił posiadłość za zgodą Tenri'ego, który okazując resztki swojej dobroci przystał na jego warunki. Tak więc zaczęło się samodzielne życie. Samodzielne, lecz bez pracy.
Chłopak kolejny dzień przeznaczył na roznoszenie życiorysów. Tym razem żadna placówka nie chciała przyjąć tego białego świstku. Najwidoczniej jakieś siły wyższe postanowiły nie dać mu szansy na prowadzenie spokojnego życia ze środkami do przetrwania. Idąc chodnikiem nie zauważył tuż obok blondyna z krótką kozią bródką. Ubrany w odświętny garnitur ze skórzaną teczką w lewej ręce, szedł na umówione spotkanie w miejscu pracy. Gdy ten go zauważył stanął na chwilę, po czym chwycił ramię niebieskookiego. Niby nic takiego, lecz to było ich pierwsze spotkanie od pół roku. Ostatnim razem siedzieli w barze i popijając przeróżne drinki, rozmawiali na wszystkie tematy jakie przychodziły im do głowy. Potem każdy poszedł w swoją stronę i na tym cała znajomość została zakończona. Poznali się w orientalnej knajpie, gdzie z powodu pełnej sali Shinya usiadł przy stoliku nieznajomego mężczyzny, oczywiście za pozwoleniem. Następnie pojedyncze słowa rzucane w obydwie strony zostały zamienione w ożywioną konwersację. Oboje mieli ze sobą wiele wspólnego i teoretycznie oboje byli dla siebie kompanami nie tylko w jedzeniu, ale również piciu. Następne wieczory spędzali razem w pubach i organizowali mini zawody; kto najszybciej wypije butelkę sake, albo prawda lub drink. Powoli poznawali siebie nawzajem, aż do momentu gdzie każdy z nich bez słowa zniknął. Odszedł w inną stronę, nie pozostawiając po sobie żadnych wspomnień.
Po zobaczeniu dawnego znajomego, Hiiragi stał jak otępiały. Nigdy nie przypuszczał iż może dojść do takiej sytuacji. Zaskoczenie namalowane na jego twarzy zmartwiło blondyna do tego stopnia, że zaczął wymachiwać mu ręką przed nosem. Dopiero po jakimś czasie zdołał cokolwiek powiedzieć.
— O cholera, Goshi nic a nic się nie zmieniłeś!
— A ty jak zawsze lekkoduch, hm?
— No, można tak powiedzieć.
Chłopak opowiedział mu historię swojego dotychczasowego życia, która bądź co bądź wyszła na irytującą powieść rodem z jakiejś telenoweli. Wreszcie doszedł do momentu swojego bezrobocia i w tym momencie znajomy mu przerwał.
— Należysz do wpływowej rodziny, a żyjesz niczym pospolity szarak na przedmieściach? Człowieku, ja na twoim miejscu już dawno czerpałbym z tego jakieś korzyści.
Jednak wcale nie było to takie proste. Może i wyznał mu co do tej pory przechodził mieszkając z nimi, lecz uczucie na własnej skórze co oznacza być odepchniętym, to zupełnie inna bajka. Współczucie nie wchodziło tu w grę, gdyż tego nie wymagał. Srebrnowłosego zirytował fakt, że zamiast zrozumienia otrzymał falę oburzenia, że jak on tak może żyć? Otóż mógł ponieważ nie chciał mieć nic wspólnego z przyszywanym ojcem jak i całą tą bandą.
— Dokąd idziesz? Wyglądasz jak miliony monet, czyżby randka?
— Eee, kto by chciał spotykać się z kimś takim jak ja? - Norito parsknął śmiechem. — Mam ważne spotkanie w firmie, w której pracuję. Z resztą i tak jestem już spóźniony.
— No to nie będę cię zatrzymywał. Do kiedyś! - jak najszybciej chciał go minąć i bez słowa odejść, lecz niestety nie pozwolono mu na to.
O nie, tego nie chciał. Nie wiedząc czemu strasznie go zirytował swoją postacią. Przez ten moment miał ochotę gdzieś uciec, a tym bardziej zmienić numer. Nie miał nic za złe byłemu kumplowi, jednakże od tamtej pory wolał prowadzić samotny tryb życia. Shinya pokiwał tylko głową, po czym machnął ręką tak o, niby w geście pożegnania. Miał tylko nadzieję, iż te obietnice będą fałszywe.
***
Niestety jak obiecał, tak zrobił. Wieczorem siedząc w domu usłyszał dźwięk swojej komórki. Miał przeczucie, że to właśnie blondyn dzwonił, nie pomylił się. Odebrał po jakimś czasie i udawał zbyt zmęczonego na dłuższe pogawędki. Ten jednak tylko mu zakomunikował o propozycji nie do odrzucenia, którą chciał mu złożyć. Poprosił o spotkanie w barze nieopodal jego mieszkania. Miała to być tylko rozmowa na poważny temat. Z niechęcią opuścił miejsce zamieszkania, po czym podreptał na wyznaczone miejsce. Myślał, co Goshi miał ważnego mu do powiedzenia. Próbował podejść do tego z dystansem, może to tylko zwykła wymówka na wypicie? W sumie to pierwszy raz, gdzie użył kłamstwa do wyciągnięcia go z domu. Mógł wymyślać sporo teorii dlaczego poprosił o spotkanie, jednakże dalej był w kropce i punkcie wyjścia. Kiedy wszedł do baru, od razu zauważył blondyna siedzącego przy ladzie u barmana. Popijał to co zwykle, czyli wódkę z sokiem jak dobrze pamiętał. Powoli podszedł i stuknął byłego kompana w plecy. Ten jak na zawołanie odwrócił się i przywitał Shinyę swoim lekkim uśmiechem. Nie był już ubrany w garnitur, tylko w zwykłą prostolinijną koszulkę jak i jeansowe szorty. Włosy dalej były dokładnie związane. Mężczyzna usiadł obok niego i zamówił tylko niewielką butelkę sake, którą i tak planował opróżnić w mniejszej połowie. Westchnął dając oznaki przy nudzenia i czekał na jakże chwalebne rozpoczęcie konwersacji.
— Jak już pewnie wiesz, firma w której pracuję zajmuje się produkcją alkoholu. Słyszałem, że poszukują ludzi więc w tym wypadku pomyślałem o tobie.
O mnie? Pomyślał niebieskooki. Pomoc jaką zaoferował mężczyzna sprawiała iż jest to propozycja, którą dla świętego spokoju można odrzucić, lecz o tym wszystkim mówił tak poważnie, z takim przekonaniem że ciężko byłoby to zrobić. Nie miał wyjścia jak tylko na to przystać. Z lekkim uśmiechem pokiwał głową, dając mu znak iż jest tym zainteresowany. Oczy Norito aż zabłyszczały w blasku lampy wiszącej tuż nad nim i również wyszczerzył swoje białe zęby. Po czym porozmawiali jeszcze chwile o czynnościach jakie miałby tam wykonywać oraz o szefie, o którym krążyły niezbyt przyjemne plotki. Z tego co było mu wiadomo był to arogancki amant, który widział wyłącznie własny czubek nosa. Nie obchodziły go relacje między pracownikami, interesowały go tylko pieniądze. Osoby pracujące jako magazynierzy, czy ci co byli przy produkcji zostały nazwane pod ludkami. Blondyn natomiast był biurokratą i jego znajomym. Nienawidził jednak tego jak się nim wysługiwał; "zrób mi kawę" albo "policz za mnie te faktury, ja wychodzę na spotkanie z piękną szefową konkurencji" i tym podobne. Słuchając tego, sam nie wiedział co ma o tym myśleć. Wkrótce miał pójść do ich siedziby i porozmawiać z tym rzekomym narcyzem. Zaczął mieć obawy odnośnie zaoferowanej pomocy. Jeśli to wszystko okaże się prawdą, będzie pod ludkiem harującym niczym wół dla jakiegoś ekstrawaganckiego kolesia, który wyszukuje korzyści dla siebie, a resztę zsyła na samo dno. Tuż po podziękowaniach za pomoc oraz pożegnaniu, wyszedł z mieszanymi uczuciami. Otrzymał numer telefonu do niego jak i sekretarki, z którą jak twierdziła kozia bródka: "na pewno też jest coś na rzeczy" i postanowił, że zadzwoni tam z samego rana.
Kiedy wracał do domu, na dworze panowała już ciemność. Uliczne lampy oświetlały ulice, by lepiej móc zauważyć nadjeżdżające pojazdy. Taka pora zabierała mu jakąkolwiek radość i zastępowała melancholią. Nigdy nie protestował, wolał mieć chwilę zadumy niż cały czas paradować z radości jak to miał w zwyczaju. W dłoni trzymał skrawek papieru, na którym widniały dwa numery telefonu. One decydowały od jego przyszłości w tym mieście, one decydowały czy w końcu ucieknie od fałszywego ojca, one decydowały o jego spokojnym prowadzeniu krótkiego żywota. Chciał jak najszybciej dotrzeć do domu i ogarnąć swą osobę na jutrzejszy dzień. Nagle jego oczom ukazała się para zakochanych, stojącyca pod lampą. Westchnął, bo jak zwykle wymieniali między sobą swoje zarazki. Nie chciał na nich patrzeć, ale coś nie pozwalało mu odwrócić wzroku. Kobieta średniego wzrostu, o długich fioletowych włosach prawie stała na palcach, by móc dosięgnąć ust swojego partnera. Natomiast czarnowłosy mężczyzna z rękoma w kieszeniach stał jak gdyby nigdy nic i oddawał pocałunek. To właśnie zniesmaczyło Shinyę. Gołym okiem można było dostrzec, że traktuje kobietę jak worek do wymiany śliny, nic poza tym. Gdy ona próbuje wszelkich starań, aby przypodobać się swojemu chłopakowi, ten ją ignoruje. Chciał im przerwać, lecz tylko odchrząknął znacznie i ich wyminął. Kątem oka zauważył, że tamta dwójka nagle przerwała i patrzyła w jego stronę. Niedługo potem wyższy zaczął szybko iść tuż za nim. Srebrnowłosy myślał iż to przypadek, jednak obcy momentalnie do niego dobiegł i szarpnął go za ramię
O mnie? Pomyślał niebieskooki. Pomoc jaką zaoferował mężczyzna sprawiała iż jest to propozycja, którą dla świętego spokoju można odrzucić, lecz o tym wszystkim mówił tak poważnie, z takim przekonaniem że ciężko byłoby to zrobić. Nie miał wyjścia jak tylko na to przystać. Z lekkim uśmiechem pokiwał głową, dając mu znak iż jest tym zainteresowany. Oczy Norito aż zabłyszczały w blasku lampy wiszącej tuż nad nim i również wyszczerzył swoje białe zęby. Po czym porozmawiali jeszcze chwile o czynnościach jakie miałby tam wykonywać oraz o szefie, o którym krążyły niezbyt przyjemne plotki. Z tego co było mu wiadomo był to arogancki amant, który widział wyłącznie własny czubek nosa. Nie obchodziły go relacje między pracownikami, interesowały go tylko pieniądze. Osoby pracujące jako magazynierzy, czy ci co byli przy produkcji zostały nazwane pod ludkami. Blondyn natomiast był biurokratą i jego znajomym. Nienawidził jednak tego jak się nim wysługiwał; "zrób mi kawę" albo "policz za mnie te faktury, ja wychodzę na spotkanie z piękną szefową konkurencji" i tym podobne. Słuchając tego, sam nie wiedział co ma o tym myśleć. Wkrótce miał pójść do ich siedziby i porozmawiać z tym rzekomym narcyzem. Zaczął mieć obawy odnośnie zaoferowanej pomocy. Jeśli to wszystko okaże się prawdą, będzie pod ludkiem harującym niczym wół dla jakiegoś ekstrawaganckiego kolesia, który wyszukuje korzyści dla siebie, a resztę zsyła na samo dno. Tuż po podziękowaniach za pomoc oraz pożegnaniu, wyszedł z mieszanymi uczuciami. Otrzymał numer telefonu do niego jak i sekretarki, z którą jak twierdziła kozia bródka: "na pewno też jest coś na rzeczy" i postanowił, że zadzwoni tam z samego rana.
Kiedy wracał do domu, na dworze panowała już ciemność. Uliczne lampy oświetlały ulice, by lepiej móc zauważyć nadjeżdżające pojazdy. Taka pora zabierała mu jakąkolwiek radość i zastępowała melancholią. Nigdy nie protestował, wolał mieć chwilę zadumy niż cały czas paradować z radości jak to miał w zwyczaju. W dłoni trzymał skrawek papieru, na którym widniały dwa numery telefonu. One decydowały od jego przyszłości w tym mieście, one decydowały czy w końcu ucieknie od fałszywego ojca, one decydowały o jego spokojnym prowadzeniu krótkiego żywota. Chciał jak najszybciej dotrzeć do domu i ogarnąć swą osobę na jutrzejszy dzień. Nagle jego oczom ukazała się para zakochanych, stojącyca pod lampą. Westchnął, bo jak zwykle wymieniali między sobą swoje zarazki. Nie chciał na nich patrzeć, ale coś nie pozwalało mu odwrócić wzroku. Kobieta średniego wzrostu, o długich fioletowych włosach prawie stała na palcach, by móc dosięgnąć ust swojego partnera. Natomiast czarnowłosy mężczyzna z rękoma w kieszeniach stał jak gdyby nigdy nic i oddawał pocałunek. To właśnie zniesmaczyło Shinyę. Gołym okiem można było dostrzec, że traktuje kobietę jak worek do wymiany śliny, nic poza tym. Gdy ona próbuje wszelkich starań, aby przypodobać się swojemu chłopakowi, ten ją ignoruje. Chciał im przerwać, lecz tylko odchrząknął znacznie i ich wyminął. Kątem oka zauważył, że tamta dwójka nagle przerwała i patrzyła w jego stronę. Niedługo potem wyższy zaczął szybko iść tuż za nim. Srebrnowłosy myślał iż to przypadek, jednak obcy momentalnie do niego dobiegł i szarpnął go za ramię
— Ty koleś, masz jakiś problem? - złowrogie spojrzenie przeszywało go od stóp do głów, jednak szybko oderwał jego dłoń od swojego ubrania.
— Tobie się coś chyba pomyliło, nie interesuje mnie to co wy tutaj robicie.
— Skarbie pocze... - fioletowo-włosa dziewczyna szybko do nich podbiegła i zamarła.
Spojrzał na nią raz jeszcze i ujrzał swoją przyszywaną siostrę Mahiru. Od razu stanęła pomiędzy nich i odsunęła od niego bruneta.
— T-y...
— Tak to ja, Shinya - rzekła dziewczyna zdecydowanym głosem.
— Ojciec wie?
— Nie i nie musi o niczym wiedzieć.
— Zabawne! Kiedy to ja jestem pośmiewiskiem w waszej rodzinie, ty zgrywasz aniołka i wszyscy cię chwalą. Nie sądziłem, że jednak ujrzę twoje prawdziwe oblicze.
— To już nie wolno mi kochać?
— Ty i miłość? Prędzej zaświeciłabyś przed kimś cyckami niż byś kogoś pokochała.
Gburowaty koleś znów chciał podbiec i uderzyć młodego Hiiragi, lecz kobieta mocno go przytrzymała.
— Zważaj na słowa. Póki zaznałeś dobroci "naszego" ojca, możesz spokojnie żyć w swoim małym świecie. Przystańmy na tym, że to był tylko przypadek, a mój chłopak cię z kimś pomylił. To tyle.
Po czym oboje odeszli w przeciwnym kierunku. Skąd mógł wiedzieć, że to akurat ją spotka i to w takim miejscu? Jego samopoczucie znów spadło, poczuł zawód względem przyszywanej siostry, gdyż oboje byli dla siebie neutralni. Nie przewidział jednak tego, że staną między sobą podczas takiej dziwnej konfrontacji. Nie mógł tkwić tutaj w nieskończoność, musiał wrócić do domu i ustalić co do tej pory osiągnął i czy faktycznie jest wart pomocy Norito.
C.D.N
Przybywam do was z nowym blogiem i nową serią opowiadań! Tym razem będą one związane z paringiem Guren x Shinya. Są to postacie z Owari no Seraph (polecam całym serduszkiem) i mam nadzieję, że również przyjmiecie te bazgroły z ciepłym serduszkiem jak moje soukoku fanfictions. Następnym razem zobaczymy się na Akisiowych Opowieściach z nowym rozdziałem Siberian Nights. Do następnego!